2 w nocy, czasu lokalnego. Wreszcie w ciepłym kraju. Pogoda na lotnisku nie należała do najprzyjemniejszych - kurtka zimowa z Warszawy nie okazała się nagle zbędnym balastem. Wręcz przeciwnie - całkiem miło chroniła przed dość przeszywającym wiatrem. No cóż, pomyślałam sobie - pewnie ciagle jeszcze hamsiny wieją. A poza tym to może wiatr z pustyni ??? Byłam tak zmęczona, że tylko szybko zapakowałam się do busika i tylko czekałam na odjazd do hotelu .... Około 3 nad ranem dojechałam do hotelu. Zakwaterowanie poszło dość gładko i o 4 już leżałam w łóżeczku :)
Jednak najprzyjemniej było wstać: przywitało mnie piękne słońce no i fantastyczna temeperatura. Tak na "oko" chyba ze 20kilka stopni. A widoki !!! Góry, góry, góry!!! W przeciwieństwie do dość płaskiej pustynnej Hurgady.
Po całodniowym odsypianiu zarwanej nocy na brzegu basenu wreszcie postanowiłam 'polansować' się w 'mieście'. Nie zdążyłam nawet wyjsć poza teren hotelowy, kiedy miła i uprzejma Pani będąca ewidentnie w panice, zaczepiła mnie w poszukiwaniu informacji o sposobie zamawiania w recepcji tzw. 'suchego prowiantu'. Od słowa do słowa okazało się że za trzy godziny (o 24.00) wyjeżdza na wycieczkę do Jerozolimy i bardzo pilnie potrzebuje na drogę suche jedzonko. Nie wiedziałam jeszcze jak Jej pomóc, ale błyskawicznie załapałam że gdyby tak a nóż jednak udało się z nią do tej Jerozolimy pojechać.... bo następna taka możliwość jest za tydzień a za tydzień to ja już fiuuuuu... będe w Polsce! I to jeszcze za tak niską cenę !!!! Pomogłam jak tylko mogłam i biegiem wyrwałam się do egipskiego biura podróży zakupić polskojęzyczną wycieczkę do Ziemi Świętej za całe 90 $. Dla porównania: taka sama wycieczka organizowana przez biuro podróży które mnie przywiozło kosztowała.... 220$.
No comments. O 24.00 byłam zwarta i gotowa do wyjazdu. I bez suchego prowiantu na cały następny dzień gdyż w hotelu 'nie zdążyli' przygotować. Czytaj: "zamówienia przyjmujemy tylko do 21.00". Ale co tam!!! Jadę do Izraeal!!!